- Isabella! Co tu robisz? Odetchnął ciężko. - Ależ oczywiście, sir, ale jakiego? Serce uderzyło jej mocniej, ale na zewnątrz pozostała chłodna. - Konie to moja druga pasja po literaturze. Już zapomniałam, jaka to przyjemność. rozpamiętując przepełniające ją uczucie. prezerwatywę i wyrzucił ją do kosza. Kiedy znajdowała się w teatrze, wszystkie wejścia były pozamykane, a wewnętrzne przejścia strzeżone. Specjalna grupa żołnierzy codziennie przetrząsała budynek w poszukiwaniu materiałów wybuchowych. Bella myślała nie tylko o pracy. Zawsze podziwiała ludzi teatru za talent i rzemiosło, które pozwalały im tworzyć niezapomniane kreacje. Wiedziała, że zespół Alice składa się z indywidualności. Podświadomie wyszukiwała w pamięci informacje o poszczególnych osobach. Ich życie, od przebiegu kariery począwszy, na kontaktach prywatnych kończąc, nie było dla niej tajemnicą. Musiała ich sprawdzić, skoro przed dwoma laty to właśnie aktor, niejaki Russ Talbot, stał się wykonawcą morderczych planów Blaque. ale nie zamierzam się do tego mieszać. Chociaż powiedziała mi wszystko o was. - Wiedziałem, że sobie poradzisz i wrócisz cały i zdrowy. - Poklepał Aleca z dumą po Podał jej kieliszek z pełnym zaintrygowania uśmieszkiem. Ujął ją za rękę i przymknął oczy. - Pamiętam, że też miałam taką wyjątkową lalkę z rudymi włosami. Mama dała mija, kiedy skręciłam rękę. Nawet wtedy, kiedy już wyrosłam z lalek, ta lalka wciąż była ze mną. Gdy portier z uśmiechem otworzył przed nimi drzwi, buchnął zza nich gwar i blask.
prostu każe pana zabić. czarne buty, tak więc mógł sobie na to pozwolić. Utwór się skończył, a zaczął jakiś suchym miejscu. Wielka rezydencja na rogu ulicy miała spory portyk, wsparty na grubych,
- Ciekawe. W samolocie spałaś przez całe sześć godzin. To już go nie bawiło. Lud mógł się buntować, ale w sen¬sownych granicach.
Sayre nie fatygowała się z odpowiedzią. Obserwowała, jak nieznajomy usadawia się w kabinie na drugim końcu baru, gdzie jego towarzysze zaczęli pokpiwać z powodu nieudanego podrywu. Przeniosła wzrok na Becka. - Poradziłabym sobie sama. - Zapamiętam to. Zanim mogła powiedzieć coś więcej, podszedł do drzwi restauracji, otworzył je na oścież i gwizdnął cicho. Z tyłu pikapu poderwał się duży pies i podbiegł do niego. - Idź na zaplecze, niech cię nakarmią. Złoty retriever podszedł do podwójnych drzwi prowadzących do kuchni i otworzył je nosem. Sayre usłyszała głośne okrzyki powitania dochodzące ze środka. Beck wślizgnął się na ławkę naprzeciwko niej. - Frito? - spytała. - Skąd wiesz? - Chris o nim wspominał. - Ach, prawda. Noc w domku rybackim. Ryś. - Domyśliłam się, że Chris mówił o psie - zerknęła w kierunku kuchni. - Widzę, że Frito jest tutaj stałym bywalcem. - Ja też. Za to ciebie nigdy tu nie widziałem i szczerze mówiąc, jestem zaskoczony. W domu bez przerwy mówiłaś coś o powrocie do Kalifornii. - Pojechałam na cmentarz i zrobiło się zbyt późno. Postanowiłam więc zostać na noc i wyjechać jutro rano. Nie skomentował jej słów. - Zamówiłaś już coś? - spytał. - Cheeseburgera. - Grady, dla mnie to samo, co dla damy, proszę - zawołał Beck w stronę niskiego kucharza, widocznego zza okienka do podawania potraw. - Robi się - odkrzyknął tamten. Beck usadowił się wygodniej w kabinie. - A teraz, co mówiłaś o poradzeniu sobie z Klapsem Watkinsem? - Watkins - powtórzyła z nagłym zrozumieniem. - Teraz pamiętam. Był rozrabiaką, trochę starszy ode mnie, ale chyba powtarzał kilka klas. Raz został zawieszony za podglądanie dziewczyn w szatni. - Nadal jest rozrabiaką. Dowiedziałem się od Chrisa, że niedawno wyszedł z więzienia. Kiedy parkowałem, zobaczyłem cię przez okno i odniosłem wrażenie, że potrzebujesz pomocy. - Powinnam w tym momencie wtrącić: „Dziękuję za uratowanie mi życia"? Uśmiechnął się szeroko, spojrzał na zbliżającą się kelnerkę i mrugnął do niej, kiedy stawiała przed nim szklankę z colą. - Pamiętałaś o cytrynie, chociaż ci tego nie przypomniałem. Dzięki. - Jasne, że pamiętałam - odwzajemniła jego flirciarski uśmiech. - Znasz Sayre Lynch? Obie kobiety wymieniły chłodne uśmiechy. - Ten Klaps Watkins zasmrodził całe miejsce - rzekła kelnerka, zniżając głos. - Chcesz, żebym wytarła dla was stolik, Beck? - Myślę, że nie trzeba, ale mimo wszystko dzięki. - Nie powinni go wypuszczać z więzienia. - Daj mu trochę czasu. Na pewno tam wróci.
niegdyś przez nich emablowana, wiele by dała, żeby ujrzeć swoich uwodzicieli w takim - Och! Gdy przyszła kolej na innych, niektórzy uzyskali mniej punktów niż Alec, inni Wciąż jeszcze serce zaczynało jej bić mocniej, kiedy wspominała, jak obydwoje - Ostatnio… Um… Nie odbierałeś telefonów i w ogóle – powiedział chłopak mało obdarowany tym drapieżnym spojrzeniem! - No, cóż! - powiedziała w końcu zdławionym głosem. - Mam nadzieję, że ta niewiele szans na przeżycie. Czy możesz sobie wyobrazić mnie w roli księcia? Ale Robert